Pierwszy
raz od dawna poczuła się dobrze poza domem. Gregor był taki miły,
proponując jej partyjkę minigolfa i częstując szarlotką swojej
mamy, a pozostali znajomi Stefana również uśmiechali się do niej
przyjaźnie. Miała ochotę zostać i prawdopodobnie tak by właśnie
zrobiła, gdyby nie ta rozmowa w kuchni. W drodze do Gregora nawet
przez myśl jej nie przeszło, że na imprezie może pojawić się
również Michael. Owszem, byli na nią zaproszeni ludzie z jego
otoczenia, a sam gospodarz był jego kolegą, ale z opowieści
Stefana Annika wiedziała, że Hayboeck będąc na kadrowych
wyjazdach raczej unikał ich towarzystwa. Wcale nie dziwił ją fakt,
że postanowił wyjść z towarzyskiej izolacji akurat teraz, kiedy
ona nabrała ochoty na opuszczenie swojej. Widocznie nawet
nieświadomie robił wszystko, aby zrujnować jej życie.
Trzęsła
się ze złości, chociaż wciąż powtarzała sobie, że nie warto.
Przecież tyle razy obiecywała sobie, że nie pozwoli więcej, aby
miał wpływ na jej życie. Powinna była zostać tam i zachowywać
się tak, jakby jego obecność w ogóle jej nie obchodziła. Ale
kiedy tylko na niego patrzyła, przypominała sobie tamtą chwilę,
kiedy poniżył ją tak bardzo, jak nikt inny w całym jej życiu, a
wraz z tym wspomnieniem powracał cały ból, od którego w ciągu
ostatnich dwóch lat z takim trudem udało jej się odgrodzić. Nie
mogła, po prostu nie mogła dłużej tego wytrzymać. Kiedy wyminęła
Michiego i opuściła kuchnię, zamiast do ogrodu jej kroki
instynktownie skierowały się w stronę wyjścia na ulicę. A
stamtąd było już bardzo blisko do przystanku autobusowego, przy
którym się zatrzymała. W oczekiwaniu na autobus do domu
postanowiła zadzwonić do Stefana.
—
Hej, chciałam ci tylko powiedzieć, że wyszłam od Gregora i wracam
do domu.
—
Wyszłaś? — Oczyma wyobraźni Annika zobaczyła, jak Stefan
marszczy brwi i drapie się po głowie. — Nawet nie zauważyłem.
—
Dzięki — prychnęła. — Kochany z ciebie brat.
—
Ann, przepraszam. Dużo ludzi się tutaj kręci, a ty powiedziałaś,
że zamierzasz chwilę zostać, skoro już przyszłaś z moim
telefonem... — Przerwał, natchniony nagłą myślą. Annika dobrze
wiedziała, jaką, zanim ponownie się odezwał. — Okej, wiem,
dlaczego wracasz do domu. To przez niego, tak? Pieprzony kretyn...
—
Stefan — przerwała ostro Annika. Miała świadomość tego, że
jeśli jej brat się nakręci, obrzuci Michaela jeszcze gorszymi
przezwiskami i być może wcale na tym nie poprzestanie,
wykorzystując fakt, że ten znajduje się w zasięgu jego ręki. —
To nie tak. Po prostu miałam ochotę wrócić do domu. Za dużo
przebywania z ludźmi jak na jeden weekend.
Ta
próba uspokojenia Stefana nie miała na celu ochrony Michaela. Ann z
chęcią pozwoliłaby na to, żeby jej brat obił tę jego wiecznie
wykrzywioną w głupawym uśmieszku twarzyczkę, gdyby nie fakt, że
niestety to Hayboeck był potencjalnym zwycięzcą tego pojedynku.
— Na
pewno nie przystawiał się do ciebie? Nie zaczepiał, nie zagadywał?
— Stefan pozostawał nieprzekonany.
Annika
zawahała się. Powiedzieć mu prawdę, czy zachować tę rozmowę w
kuchni w tajemnicy?
Za
długo się zastanawiała. Stefan znał ją na wylot i dobrze
wiedział, jak zinterpretować te kilka sekund jej milczenia.
—
Wiedziałem! — krzyknął tak głośno, że Annika aż podskoczyła
na drewnianej ławce. — Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś?
Zaraz go znajdę i ustawię do pionu. Nie wiem, co on sobie wyobraża,
że może tak po prostu wrócić do Innsbrucka i znowu wpierdalać
się w twoje życie?
—
Stefan, daj spokój... — zaczęła Ann, jednak jej brat nawet tego
nie usłyszał. Z jego ust jedno za drugim sypały się wulgarne
określenia na Michaela.
— Daj
znać, jak dojedziesz do domu — powiedział wreszcie. — Ja idę
się nim zająć.
Rozłączył
się, nie czekając na odpowiedź Anniki, która pożałowała, że w
ogóle do niego zadzwoniła. Miała nadzieję, że jest gdzieś przy
nim Marisa i powstrzyma go przed zrobieniem głupot. Jednak na
wszelki wypadek podniosła się z przystankowej ławeczki i szybkim
krokiem ruszyła z powrotem do domu Gregora.
W ciągu
ostatnich dwóch lat takie sytuacje zdarzały się często.
Zrozpaczona Marisa dzwoniła do Anniki i opowiadała jej, że podczas
jakiegoś treningu albo zawodów Stefan znowu wdał się w kłótnię
z Michaelem na oczach wszystkich pozostałych członków drużyny.
Chociaż tak właściwie kłótnia była złym określeniem – z
relacji Marisy Ann wiedziała, że Hayboeck nigdy nie dawał się
sprowokować jej bratu, nie wchodził w słowne potyczki i nawet
próbował załagodzić spór. Nie była pewna, co o tym wszystkim
myśleć. Podejrzewała, że Michael zachowywał się w ten sposób,
bo nie chciał ryzykować dyscyplinarnego zwolnienia z kadry. Nie
miał już znakomitych wyników, którymi mógłby się zasłonić,
więc władze związku, które nie czerpały z jego wyjazdów na
zawody dużych korzyści, nie miałyby oporów przed pozbawieniem go
możliwości reprezentowania kraju. To był jedyny sensowny motyw.
Ale tak czy inaczej, Annika była już tym wszystkim zmęczona.
Cieszyła się, że przynajmniej kiedy Stefan jest w domu, ona nie
musi się martwić o to, że Hayboeck pewnego dnia da się
sprowokować i nie poprzestanie na słownej odpowiedzi na te
zaczepki. Teraz, kiedy wrócił, nie mogła liczyć nawet na te kilka
miesięcy wytchnienia.
Nie
zdążyła dojść do domu Gregora, bo spotkała Stefana i Marisę
już po drodze. Wyglądali nie jak para, ale jak matka z dzieckiem,
które wyrywa się z mocnego uścisku rodzicielki, bo chce wrócić
do sklepu po upragnionego lizaka.
—
Stefan, uspokój się — powtarzała w kółko Marisa.
—
Myślisz, że nie dałbym sobie z nim rady, co? Puść mnie, a
udowodnię ci, że się mylisz — szarpiąc się, odpowiadał
Stefan.
Żadne
z nich nie zauważyło zbliżającej się Anniki. Wykorzystała to,
aby zajść Stefana od tyłu i złapać go za rękę, która była
wolna od uścisku Marisy.
— Nie
potrafisz wyrwać się swojej dziewczynie, więc nie dziw się, że
martwi się o to, że dostałbyś od Michaela porządny wpierdol —
powiedziała, nie mogąc powstrzymać się od uszczypliwego
komentarza.
Marisa
posłała jej pełen wdzięczności uśmiech, na który Annika
odpowiedziała skinieniem głowy.
—
Kazałem ci wracać do domu — zauważył rozgoryczony Stefan. Chyba
zdał sobie sprawę, że rzeczywiście jest za słaby, żeby poradzić
sobie z jedną dziewczyną, a co dopiero dwiema.
—
Znudziło mi się czekanie na autobus, więc postanowiłam uratować
twoją śliczną buźkę przed pięścią Hayboecka. — Ann
wzruszyła ramionami.
— To
w twojej obronie chciałem stanąć. — Jego głos był pełen
pretensji i Annika wcale się temu nie dziwiła. Jego męska duma
musiała być bardzo dotknięta. — Ten dupek nie powinien zawracać
ci głowy, nie powinien...
—
Doceniam to — przerwała mu już trochę zniecierpliwiona — ale
mówiłam ci już, że nie musisz tego robić. Jeśli uznam to za
potrzebne, to sama mu powiem, żeby nie zawracał mi głowy.
Stefan
skomentował to jedynie spojrzeniem mówiącym „nie sądzę, żebyś
z czymkolwiek umiała sobie sama poradzić”. Ann udała, że nie
zrozumiała tego ukrytego przesłania. Zacisnęła wolną dłoń w
pięść i w myślach obiecała sobie, że zrobi tak, jak
powiedziała. Czas wziąć się w garść i zapomnieć o tym, co
zaszło między nią a Michaelem dwa lata temu. Czas zacząć żyć
na nowo. Tym razem naprawdę.
*
Po
imprezie u Gregora Michi wrócił do domu w kiepskim humorze i w
takim samym obudził się następnego dnia rano. Był zły na siebie
za to, że nie opracował żadnego planu działania i zamiast tego
bez żadnego zastanowienia podszedł do Anniki, licząc na to, że
zdążyła zapomnieć o tym, co się stało i na jego widok
uśmiechnie się bezwiednie w ten głupkowaty sposób tak, jak miała
to w zwyczaju robić kiedyś. Nic z tego. Michi musiał przyznać
przed samym sobą, że nawet mu zaimponowała ta jej stanowczość i
pewność siebie. Niestety te cechy, które odnalazła w sobie
podczas jego nieobecności, nie sprzyjały realizacji jego planu.
Musiał zrobić wszystko, żeby przypomnieć jej, jaka była w nim
zakochana kiedyś i sprawić, żeby znów spojrzała na niego jak na
obiekt swoich westchnień. Pytanie tylko, jak?
Wciąż
myśląc o siostrze Stefana, udał się do kuchni, żeby przygotować
sobie jakieś śniadanie. Na miejscu okazało się jednak, że jego
mama postanowiła go w tym wyręczyć.
— Jak
zwykle wstajesz ostatni — zauważyła, gdy tylko wszedł do
przestronnego pomieszczenia. W jej głosie nie było słychać
pretensji, była raczej rozbawiona, a jej uśmiech powiedział
Michiemu, że cieszy się z tego, że znów jest razem z nią w domu,
niezależnie od tego, o której godzinie wstaje. — Tato i Alex już
jedli śniadanie. Jak chcesz, to coś dla ciebie zrobię — dodała.
—
Późno wczoraj wróciłem — usprawiedliwił się Michi. — Byłem
u Gregora. I nie, nie musisz nic robić — powiedział,
odwzajemniając uśmiech Brigitte.
— A
może jednak? — nalegała. — Dawno nie robiłam ci jajecznicy.
Michi
zrozumiał, że z jakiegoś dziwnego powodu zrobienie dla niego
jajecznicy sprawi mamie przyjemność, dlatego przystał na tę
propozycję. Usiadł przy kuchennym stole i przyglądał się, jak
kroi szczypiorek i suszone pomidory, a potem razem z jajkami wrzuca
je na patelnię.
— Jak
było u Gregora? — zapytała, patrząc na niego przez ramię.
Odchrząknął
nerwowo. Co miał jej powiedzieć? Że Gregor i Thomas Hofer są
jedynymi osobami w całym skocznym towarzystwie, które jeszcze go
lubią, a Stefan Kraft i jego siostra wciąż go nienawidzą? Obawiał
się, że prawda o wczorajszym wieczorze jedynie zasmuciłaby
Brigitte.
—
Całkiem zabawnie. Postawił sobie w ogrodzie pole do minigolfa —
odpowiedział wymijająco.
Brigitte
zadowoliła się tą odpowiedzią. Widocznie uznała, że impreza
była nudna, skoro jedyną wartą wspomnienia rzeczą, która się na
niej wydarzyła, było pole do minigolfa. Po chwili postawiła przed
nim gotową jajecznicę, a sama usiadła obok, żeby dotrzymać mu
towarzystwa. Rozmawiali o kwiatkach w ogrodzie i nowych samochodach
sąsiadów. Prawda była taka, że oboje nie mieli sobie nic
ciekawego do powiedzenia, ale po prostu chcieli nacieszyć się swoją
obecnością. Podczas tego śniadania Michiemu poprawił się humor,
a co więcej uświadomił sobie, że tęsknił za matką bardziej,
niż mu się wydawało.
Dzień
był ciepły i słoneczny, dlatego po zjedzeniu jajecznicy udał się
do ogrodu i usiadł na huśtawce otoczonej kwiatkami, o których
mówiła jego matka.
Lubił
wiosnę. Była jego ulubioną porą roku, oczywiście zaraz po zimie.
Zawsze po udanych sezonach przynosiła mu chwilę wytchnienia, a po
tych gorszych nadzieję na to, że będzie lepiej. Teraz, kiedy
siedział w ogrodzie i wdychał rześkie powietrze, ta nadzieja
również zawitała do jego serca. Tym razem jednak nie dotyczyła
tylko nowego sezonu, ale przyszłości w ogóle. Wreszcie po dwóch
latach miał przed oczami jakiś cel. Musiał jeszcze tylko
zastanowić się, jak do niego dotrzeć. Sprawa na pozór wydawała
się prosta – wystarczyło zbliżyć się do Anniki, przekonać ją
do siebie, a potem za jej sprawą na nowo wkupić w łaski Stefana.
Ale wczorajsza rozmowa z nią uświadomiła mu, że ona wcale nie
chce, żeby się do niej zbliżał. Musiał to zrobić podstępem.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby zamknąć ją ze sobą w jednym
pokoju tak, żeby chcąc, nie chcąc, spędziła z nim trochę czasu
i zobaczyła, jaki jest miły i czarujący. Niestety, było to
niemożliwe. Trzeba było wymyślić inny sposób na to, żeby
zobaczyła tę jego „lepszą wersję”. Problem w tym, że nigdy
nie był dobry w planowaniu. Jeśli chodzi o skoki, to zawsze miał
od tego trenera, a sam tylko realizował plany, wykonując
poszczególne treningi. Życia nie musiał planować, bo toczyło się
z dnia na dzień, zawsze po jego myśli. Aż do sezonu 2013/2014.
Nie był
pewien, od czego zacząć, dlatego na początek postanowił przyjrzeć
się profilom Anniki w social mediach. Chciał się dowiedzieć,
gdzie się uczy lub pracuje, gdzie spotyka ze znajomymi, żeby móc
„przypadkiem” pojawić się w tych miejscach.
Jej
profil na Facebooku nie odpowiedział na te pytania. Według niego
Annika wciąż uczęszczała do szkoły średniej, nigdzie nie
pracowała, miała liczne rodzeństwo, na które składały się jej
głupiutkie koleżanki i nic a nic nie zmieniło się w jej wyglądzie
przez te dwa lata, kiedy jej nie widział, bo zarówno profilowe jak
i najnowsze zdjęcia na osi czasu zostały dodane w 2014 roku.
Skonsternowany Michi zmienił Facebooka na Instagrama z nadzieją, że
chociaż tam Annika nie zaniedbała swojego profilu. Nic z tego.
Tutaj również najnowsza aktywność pochodziła z wiosny 2014 roku.
Sprawdził zdjęcia, na których została oznaczona i znów spotkał
się z zawodem. Zupełnie tak jakby w 2014 roku umarła, jeśli nie w
realu, to przynajmniej w mediach społecznościowych. Michael odłożył
telefon na bok, zamknął oczy i głęboko westchnął. Dwa lata temu
z samego konta na Instagramie mógł dowiedzieć się o Annice
wszystkiego. Zdjęcia z tamtego okresu czasu były dodawane prawie
codziennie. Przedstawiały głównie hipsterskie desery w
najdroższych kawiarniach w mieście, srebrnego MacBooka, ją samą
przy pianinie i przed lustrem w domu lub na siłowni, albo z
koleżankami w klubach i na skoczniach z wyraźnie widocznymi
akredytacjami FIS Family. Gdzieś pomiędzy tymi fotografiami
zdarzały się selfie ze Stefanem i innymi skoczkami, które zbierały
najwięcej polubień. Na kilku z nich Michael dostrzegł nawet
siebie, co wcale go nie zdziwiło. Doskonale pamiętał, że Annika i
jej koleżanki ganiały za nim i resztą skoczków wszędzie, gdzie
tylko się dało. To dziwne, ale nawet nie zauważył, kiedy
przestała to robić. Co się stało, że Annika zupełnie porzuciła
aktywność w Internecie i wycofała się ze skocznego towarzystwa?
Niezależnie od powodu stanowiło to kolejne poważne utrudnienie dla
planu Michiego.
Nie
wiedział o niej nic. Nie mógł się sugerować zdjęciami sprzed
dwóch lat, bo wszystko wskazywało na to, że wiele się w życiu
Anniki zmieniło. Już samo to, że nie pojawiała się na zdjęciach
na profilach koleżanek mogło świadczyć o tym, że przestała się
z nimi zadawać, a co za tym idzie, chodzić z nimi po kawiarniach i
klubach. Owszem, spotkał ją na imprezie dwa dni temu, ale nie mógł
liczyć na to, że uda mu się to drugi raz. Klubów w mieście było
wiele, a jemu za bardzo zależało na czasie, żeby w każdy weekend
sprawdzać wszystkie z nadzieją, że w którymś się pojawi. Musiał
poznać takie miejsce jak praca lub uczelnia, co do których miałby
stuprocentową pewność, że spotka w nich Annikę. Wpisał jeszcze
jej nazwisko w Google z nadzieją, że jeśli gdzieś studiuje, to
znajdzie jakieś wzmianki o niej na stronach szkół wyższych, ale i
ta próba spełzła na niczym.
Michael
poczuł, jak narasta w nim irytacja. To irracjonalne, żeby w XXI
wieku nie móc znaleźć o kimś potrzebnych informacji w Internecie.
Ale nie zamierzał się poddawać. Skoro Internet nie potrafił
udzielić mu odpowiedzi na jego pytania, to zamierzał zadać je
komuś innemu. Pierwszą osobą, jaka przyszła mu na myśl, był
Gregor, ale szybko odrzucił ten pomysł. Za bardzo zależało mu na
jego sympatii, żeby ją utracić za sprawą podejrzeń, jakie mógłby
w nim wzbudzić, pytając go o Annikę. Przez dobre piętnaście
minut zastanawiał się, kto jeszcze mógłby mu pomóc i doszedł do
wniosku, że niestety ma tylko jedną możliwość. Otworzył
Messengera i po kilku kolejnych chwilach wahania kliknął w ikonkę
przedstawiającą Manuela Fettnera.
Michael:
Hej. Jednak potrzebuję twojej pomocy, jeśli propozycja
wciąż jest aktualna.
Nie
zastanawiając się dłużej, wysłał wiadomość. Manuel wyświetlił
ją już po kilku sekundach.
Manuel:
XD
Manuel:
Aktualna.
Manuel:
Wal śmiało.
Michael:
Możemy się spotkać? Najlepiej jeszcze dzisiaj.
Zadawanie
pytań o Annikę komuś tak fałszywemu jak Manuel było ryzykownym
posunięciem, dlatego jeśli już miał to robić, to wolał w cztery
oczy tak, aby nie musieć się martwić o to, że screeny z ich
rozmowy powędrują od razu do Stefana.
Manuel:
O 18 kończę trening na siłowni. Wpadnij, to pogadamy.
Michael:
Ok. Dzięki.
Przez
resztę dnia czas płynął wolno i Michael nie mógł znaleźć
sobie żadnego zajęcia. Denerwował się spotkaniem z Manuelem. Nie
ufał mu i nie podobało mu się to, że jest tak bardzo od niego
zależny. Nie wymyślił jednak żadnej alternatywy dla takiego
rozwiązania problemu, dlatego kiedy nadeszła odpowiednia pora,
pożyczył samochód od matki i ruszył w stronę siłowni, w której
jako skoczkowie zawsze odbywali swoje treningi.
Zaparkował
auto niemal przed samym wejściem i obserwował je, nie wychodząc na
zewnątrz. Przyjechał kilka minut przed czasem i kolejne tyle
minęło, zanim Manuel opuścił budynek siłowni. Nie czekając już
ani chwili dłużej, Michael wysiadł z samochodu i podszedł do
kolegi.
— Hej
— przywitał się.
— Hej
— odpowiedział Manuel z charakterystycznym dla siebie cynicznym
uśmieszkiem. — Przejdziemy się? — zapytał, wskazując głową
park znajdujący się po drugiej stronie ulicy.
Michi
poczuł, jak skręcają się jego wnętrzności, tym razem nie z
powodu zdenerwowania, ale niechęci do Fettnera. Jeszcze bardziej
pożałował tego, że to akurat z nim musi rozmawiać. Mimo tego
przystał na jego propozycję i razem ruszyli w stronę przejścia
dla pieszych.
— Co
się stało, że jednak zmieniłeś zdanie? — Manuel nawet nie
próbował ukryć satysfakcji, jaką odczuwał z takiego obrotu
spraw.
Michi
był przygotowany na takie pytanie i już wcześniej przygotował
sobie na nie odpowiedź.
—
Miałeś rację — przyznał niechętnie. — Wiele się zmieniło w
czasie mojej nieobecności.
Fettner
pokiwał głową, zastanawiając się nad czymś jeszcze. Podrapał
się po brodzie i udał, że wcale nie widzi, jak Michael wzdycha ze
zniecierpliwieniem.
— A
dlaczego akurat ona? Zawsze miałeś lasek na pęczki, nie możesz
znaleźć sobie jakiejś innej, skoro ta jest niechętna? — zapytał
wreszcie.
Michi
zacisnął w pięści dłonie schowane w kieszeniach bluzy. Dlaczego
ten cholerny Fettner musiał być taki wścibski?
— Nie
twoja sprawa — warknął pod wpływem narastającej irytacji.
Manuel
uśmiechnął się szerzej, co dało Michaelowi do zrozumienia, że
popełnił błąd. Nie powinien był pokazywać swojemu rozmówcy, że
to drażliwy temat. Teraz już na pewno nie odpuści i będzie brnąć
dalej.
—
Zdaje się, że jestem jedną osobą, która może ci pomóc, więc
chyba jednak trochę moja — odpowiedział Fettner.
Michael
zrozumiał tę sugestię. Jeśli nie zaspokoi ciekawości Manuela, on
schowa wyciągniętą do niego pomocną dłoń. Zaklął w myślach,
po czym zastanowił się, jaka odpowiedź nie zdradzi jego
prawdziwych zamiarów, a jednocześnie zabrzmi wiarygodnie.
—
Zawsze mi się ona podobała, ale ze względu na Stefana musiałem
trzymać się od niej z daleka. Teraz już się z nim nie przyjaźnię,
więc nic nie stoi na przeszkodzie — mówił powoli, obserwując
uważnie reakcję Fettnera.
Ten
zaśmiał się głośno, co zaniepokoiło Michaela. Czyżby go
przejrzał i rozpoznał kłamstwo? Zrobiło mu się gorąco na samą
tę myśl. Nie miał planu B, Fettner był jego jedyną nadzieją.
—
Chcesz wyrwać zajebistą laskę, a przy okazji zrobić na złość
byłemu przyjacielowi. Sprytnie. — Manuel poklepał go po ramieniu.
— Muszę przyznać, że nie doceniałem cię, Hayboeck.
Michael
szybko otrząsnął się ze zdumienia.
—
Dzięki — mruknął, próbując się odprężyć.
—
Okej, jeszcze jedno. — Manuel nagle spoważniał. — Nie zrobię
tego za darmo.
Również
tego Michael się spodziewał, a jednocześnie najbardziej obawiał.
Fettner zdawał sobie sprawę z tego, że jest jego jedyną opcją i
mógł to wykorzystać w każdy możliwy sposób. Pytanie tylko, za
jak bardzo zdesperowanego go uważał.
—
Czego chcesz w zamian? — zapytał Michi, starając się, aby nie
było słychać w jego głosie strachu przed odpowiedzią.
—
Chciałbym, żebyś załatwił dla mnie... pewną rzecz. — Teraz to
Fettner mówił powoli, ważąc każde słowo.
Michi
zatrzymał się, zaskoczony słowami Manuela, a ten, z początku nie
dostrzegając tego, zrobił o dwa kroki więcej. Dopiero po chwili
przystanął w taki sposób, że znaleźli się naprzeciw siebie.
W
głowie Michaela kotłowało się wiele myśli, jednak była jedna,
która wyszła na pierwszy plan. Uświadomił sobie, że pomimo
wszelkich wysiłków nigdy nie uda mu się odciąć od przeszłości.
Zawsze znajdzie się ktoś taki jak Manuel, kto mu o niej przypomni.
—
Przykro mi, ale już się tym nie zajmuję — odpowiedział chłodno,
patrząc prosto w jego przymrużone oczy.
—
Ach, tak... — mruknął Manuel, nie odrywając od niego wzroku.
Michi
wytrzymał to spojrzenie. Cierpliwie poczekał, aż Fettner podejmie
decyzję, czy uwierzyć mu, czy nie. Przez cały ten czas modlił się
w duchu, żeby wybrał tę pierwszą opcję.
— No
dobra, w takim razie możemy się umówić, że będziesz moim
dłużnikiem, dopóki czegoś nie wymyślę — zaproponował
wreszcie.
Ta
oferta wcale nie przypadła Michaelowi do gustu, ale zgodził się,
wiedząc, że nie ma innego wyjścia. Gdy wszystko zostało
uzgodnione, na twarz Manuela powrócił irytujący uśmieszek.
— W
takim razie, jak mam ci pomóc? — zapytał.
—
Powiedz mi, czym ona się zajmuje. Studiuje coś, pracuje gdzieś?
Chodzi na imprezy?
—
Tylko tyle? — zdziwił się Fettner.
— Na
początek tyle wystarczy — przytaknął Michael.
—
Klient nasz pan. — Manuel wzruszył ramionami. — Jeśli chodzi o
imprezy, to raczej ich unika, a przynajmniej tych w naszym
towarzystwie. Wczoraj u Gregora widziałem ją pierwszy raz od dawna.
— Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś. To wszystko nie
brzmiało dobrze. Z każdym jego słowem Michael tracił nadzieję na
to, że uda mu się zbliżyć do Anniki. — Nie studiuje nigdzie. Z
tego co wiem, chciała pójść do akademii muzycznej, ale w końcu
tego nie zrobiła. Pracuje za to w kwiaciarni gdzieś na tym osiedlu,
na którym mieszka.
Ostatnie
zdanie zadowoliło Michaela. To był jakiś punkt zaczepienia.
Informacja, dzięki której będzie mógł zaplanować bardziej
szczegółowe działanie. Właściwie póki co tylko tyle musiał
wiedzieć, ale zadał Manuelowi jeszcze kilka pytań, tak na wszelki
wypadek, nie chcąc zmarnować okazji. Nie dowiedział się jednak
niczego szczególnego. Z tego co wiedział Fettner, Annika przestała
się pokazywać nie tylko na imprezach, ale również na konkursach w
sektorze FIS Family. Jeśli już – zazwyczaj przypadkiem –
spotykała kogoś ze skocznego towarzystwa, była niezbyt rozmowna i
markotna. Stefan martwił się o nią i próbował wyciągać ją z
domu przy każdej możliwej okazji, ale bezskutecznie. Na chwilę
obecną Fettner nie potrafił powiedzieć nic więcej, ale obiecał,
że jeśli zajdzie taka potrzeba, przeprowadzi wśród znajomych
konkretny research. Póki co Michael wolał nie korzystać z tej
możliwości.
Z
wielką ulgą rozstał się z Manuelem i zawrócił do samochodu.
Odeszli od niego dość spory kawałek, dlatego miał chwilę, żeby
przemyśleć to wszystko, czego dowiedział się od kolegi. Nim
dotarł do celu, miał już ułożony plan działania.
Właśnie
wsiadał do auta, kiedy kątem oka dostrzegł, że przygląda mu się
ktoś stojący przy wejściu do siłowni. Wyprostował się i ponad
dachem pojazdu popatrzył w tamtą stronę.
Kolejny
raz tego dnia serce zabiło w jego piersi szybciej ze zdenerwowania.
To był Stefan.
—
Hayboeck — rzucił chłodno Kraft, mierząc go jeszcze bardziej
oziębłym spojrzeniem.
—
Cześć — odpowiedział Michi.
Wciąż
stał przy samochodzie, zastanawiając się, czy powinien zbliżać
się do byłego przyjaciela. Stefan rozwiał jego wątpliwości, sam
zmniejszając dzielącą ich odległość. Podszedł do auta i
zatrzymał się po drugiej stronie maski.
— Co
tu robisz? — zapytał podejrzliwie, mrużąc oczy prawie tak, jak
wcześniej Manuel.
Michael
zawahał się, szukając odpowiedniej wymówki.
—
Byłem na siłowni — wypowiedział na głos pierwszą myśl, jaka
przyszła mu do głowy.
— W
parku jest jakaś siłownia?
Przyłapany
na kłamstwie. Otworzył usta, chcąc się wybronić, ale tylko
poruszył nimi bezgłośnie niczym ryba.
— A
zresztą, nieważne — ku jego zdziwieniu stwierdził Stefan. — Po
co w ogóle wracałeś do Innsbrucka? Brakowało ci siłowni tam,
gdzie spędziłeś ostatnie dwa lata?
Kraft
wręcz trząsł się ze wściekłości. Michi szybko domyślił się,
że wie o jego wczorajszej rozmowie z Anniką, a przez to jeszcze
bardziej pożałował tego, że w ogóle miała ona miejsce.
—
Chciałem wrócić do domu. Zacząć wszystko od nowa —
odpowiedział zgodnie z prawdą Michi. Starał się zachować spokój,
pomimo targających nim emocjami. Odbył ze Stefanem wystarczająco
dużo takich rozmów, żeby wiedzieć, że jeśli da się im ponieść,
nie wyjdzie z tego nic dobrego.
—
Jasne — prychnął Kraft.
—
Stefan... — zaczął niepewnie Michi. Chciał podejść bliżej
przyjaciela, ale powstrzymała go przed tym nienawiść bijąca z
jego oczu. — Mówię prawdę. Chcę zacząć wszystko od nowa,
naprawić błędy. Ale nie uda mi się bez ciebie. Stefan, przecież
jesteś moim najlepszym przyjacielem...
— Nie
jestem — przerwał brutalnie. — Nie po tym, co zrobiłeś.
Michael
otworzył usta, chcąc się usprawiedliwić w ten sam sposób co
zawsze, mając nadzieję, że tym razem przemówi Stefanowi do
rozumu, ale on znów nie pozwolił mu dojść do słowa.
—
Trzymaj się z daleka od mojej siostry. Dość już się przez ciebie
nacierpiała — powiedział, wciąż mierząc go nienawistnym
spojrzeniem, które Michael z trudem wytrzymywał i pod którego
wpływem tylko pokiwał głową, bojąc się, że za sprawą
nieodpowiednich słów jedynie pogrąży się w oczach Stefana.
Żadne
z nich nie powiedziało już nic więcej. Kraft po chwili skierował
się w stronę wejścia na siłownię, a kiedy zniknął w jej
wnętrzu, Michael wsiadł do samochodu.
Bardzo
by chciał, żeby jego pierwsza rozmowa ze Stefanem po powrocie do
Innsbrucka wyglądała inaczej. Tęsknił za nim, może nawet
bardziej niż za domem. Mimo wszystko wciąż uważał go za swojego
trzeciego brata i wiele by dał, żeby on znów zaczął traktować
go tak samo.
Właśnie
dlatego przeprosił go w myślach za to, że nie posłucha jego
prośby. Już wystarczająco długo trzymał się z daleka od Anniki,
która stanowiła źródło całego problemu.
***
Hej!
Mam nadzieję, że mimo tego, że od ostatniego posta minął już prawie rok, ktoś tu jeszcze zajrzy i to przeczyta.
Dlaczego tak długo mnie nie było? Ciężko powiedzieć. Chyba byłam już trochę zmęczona pisaniem i musiałam od niego odpocząć i zatęsknić, żeby znów zaczęło mi sprawiać przyjemność. W międzyczasie zapomniałam, jak to się robi, dlatego rozdział jest, jaki jest. Mam nadzieję, że następne będą lepsze. Bo oczywiście będą, nawet bardzo możliwe, że szybciej niż za następny rok. Zobaczymy. Michi jakoś lepiej skakał, jak o nim pisałam, więc może akurat się poprawi w drugim olimpijskim konkursie.
Komentarze mile widziane, bo lubię wiedzieć, że mam dla kogo pisać :). I z racji tego, że nie było mnie tu prawie rok, przez który wiele mogło się zmienić, sporządzam nową listę informowanych osób, a starą kasuję. Dlatego jeśli chcecie być powiadamiane o nowych rozdziałach, zostawcie komentarz w odpowiedniej zakładce, nawet jeśli już kiedyś to zrobiłyście. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam!
Przyznam się, że mnie też dawno nie było w blogowym świecie a dzisiaj tak jakoś wzięło mnie na wspominki i czyszczenie blogów. Udało mi się nawet odzyskać stare konto w gmailu i przeglądając wiadomości jedna była z tego roku. Powiadomienie o nowym komentarzu. Od ciebie! No więc weszłam tu i 0 komentarzy! Przeczytałam szybko i rozdział mi się podoba. Fettner jako chytrus, tajemniczy Michael i ogolnie wielka niewiadoma. Rozdział jest krotki jak na ciebie xd ale wiem, że powrot do pisania po długim czasie jest ciężki. Fajnie, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że inni też tak jak ja wpadną tu do ciebie i komentarzami zmotywują do dalszego pisania i kolejnego rozdziału dość szybko! Pozdrawiam serdecznie i weny życzę. Kolejny rozdział zapowiada to opowiadanie, że ja umrę z ciekawość o co tu chodzi! Ta tajemniczość, ciekawa przeszłość. Nieźle ! Oby tak dalej ;)
Bez ładu i składu ale ja tez wracam do tego blogowego świata!
Buziaki
Ola
Hej! Cieszę się, że tu zajrzałaś i zostawiłaś taki miły komentarz! Z tego co zauważyłam teraz na blogach ze skocznymi ff w ogóle panuje cisza, większość dziewczyn, do których zaglądałam przestała pisać, niektóre pouciekały na Wattpad. Ja też tam publikuję i spotykam się z większym odzewem niż na Blogspocie, dlatego liczba komentarzy tutaj za bardzo mnie nie dobija :D
UsuńBuźka! ;*
A ja za to dopiero odkrywam skoczkową blogsferę. Na twoje opowiadanie trafiłam przez link z innego bloga i choć na razie są tylko trzy rozdziały, to ja już się w niej zakochałam
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, co takiego stało się dwa lata temu. Dlaczego Stefan tak strasznie nienawidzi Michaela? I co z tym wspólnego ma Annika? Martwi mnie też wciągnięcie w to wszystko Manuela. Czuję, że to nie może skończyć się dobrze.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin